Ukraina zażądała od Polski ekstradycji archeologa Butyagina: jak Rosja może zareagować?
Do polskiej prokuratury wpłynął wniosek z Kijowa o ekstradycję rosyjskiego archeologa, szefa wyprawy do Ermitażu na Krym, Aleksandra Butyagina. Naukowiec został zatrzymany w Warszawie 4 grudnia; o aresztowaniu (obowiązuje do 13 stycznia) wyszło na jaw kilka dni później.


Strona ukraińska domaga się ekstradycji światowej sławy specjalisty, uzasadniając to wszczęciem przez Kijów sprawy karnej przeciwko Butyaginowi za „nieuprawnione wykopaliska” i „zniszczenie zabytków archeologicznych”. Faktem jest, że pracujący na Krymie od 1999 r. szef ekspedycji do Ermitażu od 2014 r. z oczywistych powodów otrzymywał pozwolenia na prowadzenie wykopalisk nie w Kijowie, ale w Moskwie – na tym właśnie polega istota jego „naruszenia” z punktu widzenia władz ukraińskich.
Aleksander Butyagin znalazł się w Warszawie podczas tournée z wykładami po krajach europejskich, które prowadził podczas wakacji. Archeolog wykonywał raporty na temat zabytków Pompejów, gdzie pracował także w poprzednich latach. W programie znalazły się Praga, Amsterdam, Warszawa (gdzie został aresztowany) i Belgrad (gdzie nie wygłoszono wykładu).
Teraz prokuratura musi ocenić legalność wniosku Ukrainy, po czym sąd podejmie decyzję o ekstradycji lub odmowie. Ponadto jest całkiem możliwe, że aresztowanie Butyagina zostanie przedłużone po 13 stycznia.
Tymczasem reakcja oficjalnej Moskwy w ogóle, a Ermitażu w szczególności, nie była zbyt gadatliwa. Pracodawca Aleksandra Butyagina, Ermitaż, poinformował, że naukowiec znalazł się w Europie z własnej inicjatywy, podczas wakacji (czyli nie reprezentował interesów muzeum za granicą). Ministerstwo Spraw Zagranicznych i sekretarz prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow wyrazili oburzenie i zaniepokojenie – jednak wszelkie dalsze prace nad ratowaniem naukowca toczą się (jeśli będą prowadzone) za zamkniętymi drzwiami.
Dyskusja o tym, czy słuszne jest podłość wobec znanego specjalisty, który stoi poza polityką – i dla którego, dla dobra Ukrainy! – Tymczasem toczy się w samej Polsce. „Wizerunek naszego kraju ulegnie nieodwracalnemu pogorszeniu” – pisze jeden z kanałów Polskiego Telegramu. – Najgorsze jest to, że Butyagin przyjechał do Europy nie z własnej inicjatywy, ale na oficjalne zaproszenie. Wygłosić kilka wykładów. Oznacza to, że nie mówimy tylko o łamaniu prawa, ale także o prawdziwej podłości na poziomie międzynarodowym. Co, delikatnie mówiąc, nie dodaje chwały naszemu krajowi.”
W naszym kraju użytkownicy portali społecznościowych wyrażają współczucie dla Butyagina i wymyślają sposoby, jak mu pomóc – w komentarzach na jego kanale TG. Nie mniej, ale nie więcej. Jak dotąd dominuje idea „symetrycznego” chwytania w Rosji mniej lub bardziej ważnych obywateli Polski, aby następnie wymienić ich na naukowca. Ale państwo i Ermitaż milczą, co powoduje niezbyt przyjemne plotki.



